Z okazji Świąt, które już niemal nadeszły, składam wszystkim najserdeczniejsze życzenia, wielu radosnych, szczęśliwych chwil w gronie rodzinnym, pięknej pogody, dobrych humorów, nie przejedzenia się, nie przemoknięcia do suchej nitki (a tylko tak symbolicznie), nabrania rodziny i nie dania się nabrać. I żeby zmiana czasu nie dała Wam w kość 😀
Świąteczne menu
W tym roku mam nie lada zagwózdkę. Zaplanowałam sobie na świąteczne menu zrobienie pieczonej ligawy wołowej, ale chociaż nie jestem panikarą, ostatnie doniesienia o sprzedawaniu mięsa z chorych lub padłych krów napawają mnie obrzydzeniem. I tak nie wiem czy przemóc się i nie popadać w ogólnonarodową panikę czy zamiast wołowiny zrobić np pieczony boczek, szynkę albo karkówkę… A czasu coraz mniej…
Żeby chociaż podali, które firmy nie korzystały z „trefnego” mięcha, to nie – cisza jak przy soli, żeby komuś tam nie zaszkodzić. Niech ludzie jedzą co sklep da, albo niech tracą wszyscy po równo… Co za kraj! Tym bardziej, że na sklepowych półkach standardowo wybierać można tylko spośród drobiu i wieprzowiny, ewentualnie królika.
Żeby chociaż można było baraniną albo jagnięciną urozmaicić menu… Chyba trzeba się wybrać na jakąś halę targową.
Wynająć czy kupić?
W tym roku pojawiła nam się w rodzinie studentka. Studentka sobie spokojnie studiuje, ale gdzieś mieszkać musi, więc wynajmuje stancję. Przyznam szczerze, że kwota niemała. Najwyraźniej osoby wynajmujące kupiły mieszkania na kredyt i chcą, żeby im kredyt spłacać + mieć jeszcze zarobek. I dlatego ostatnio trwa wielka dyskusja w rodzinie, czy nie bardziej by się opłacało kupić jakąś kawalerkę. Fakt, że na kredyt, ale płaciłoby się za swoje, a może „Maluch” będzie chciał zostać we Wrocławiu? To tym bardziej będzie się opłacało… Siedzę więc sobie i przeglądam oferty na hasełko: mieszkania Krzyki, ale niestety deweloperzy teraz chcą wszystko negocjować, więc nie można tak łatwo porównać cen mieszkań jak np ciuchów.
Trzeba będzie podzwonić, albo wybrać się na spacerek po firmach, no chyba że coś tańszego używanego… I oczywiście trzeba będzie w załatwianie zaangażować studentkę, bo raz, że ona ma tam mieszkać, a dwa – niech się uczy 🙂
Prawo dzieci do wypoczynku-prawda czy fikcja?
Takie pytanie przychodzi mi ostatnio do głowy. Wiadomo, że dzieci dla prawidłowego rozwoju powinny wypoczywać, bawić się, „wybiegać”, zrelaksować. Pytanie tylko: kiedy? Dorośli mają zagwarantowaną pracę przez 8 godzin dziennie przez 5 dni w tygodniu. Czy zastanawialiście się kiedyś jak na tym tle wypadają dzieci? Przeliczmy to dla klasy 4 szkoły podstawowej (dzieci w wielu 10/11 lat). Lekcje obowiązkowe w tygodniu to 28 godzin lekcyjnych co daje średnią 5,6 godziny. Ale zawsze są jakieś zajęcia dodatkowe: wyrównawcze, basen, kółka zainteresowań. Należy przyjąć, że jest ich ok. 2 godziny tygodniowo, co daje nam 30 godzin – i piszę tu tylko o zajęciach w szkole, bez uwzględniania korepetycji i innych dodatkowych zajęć np treningów. A zatem mamy już 6 godzin dziennie.
Do tego trzeba odrobić lekcje – jest to obowiązek ucznia więc należy to ująć w jego „czasie pracy”. Ponieważ zwykle nauczyciele poza podręcznikami każą kupować dzieciom również wszelakiego typu ćwiczenia, których nie są w stanie przerobić na lekcji, dzieciaki ślęczą nad nimi w domu. A jest tego niemało. Ostatnio potomek miał zadanych np. 12 zadań z języka angielskiego z ćwiczeń, jedno z podręcznika i miał do zrobienia pracę (plakat). Plakatu nie zrobił, bo poza tymi lekcjami miał dużo innych i wygoniłam go o północy spać. Mimo zrobienia pozostałych lekcji dostał 1 za brak zadania domowego. Ale wróćmy do tematu, odrabianie – wyłącznie pisemnych prac domowych zajmuje zwykle ok. 3 godzin dziennie. Mamy więc już 9 godzin pracy. Do tego dochodzi jeszcze obowiązek nauczenia się lekcji – przynajmniej 3 ostatnich (bo zawsze może być kartkówka) i przeczytania lektur – w tym wieku już nie cienkich. Doliczmy więc jeszcze 1-2 godziny, jeśli ma być to zrobione pobieżnie. Wychodzi 10-11 godzin dziennie. Przy 8 godzinach pracy „przeciętnego” pracownika i 18 godzinach tygodniowo (chyba, że coś się zmieniło), czyli 3,6 godzinach pracy nauczyciela…
I powiedzcie mi jeszcze, że w Ministerstwie Edukacji siedzą kompetentne osoby… Śmiech.
Na marginesie, MEN powinien nawiązać bliższe przyjaźnie z Ministerstwem Zdrowia w celu leczenia uczniów, bo z moich rozmów przeprowadzanych z rodzicami wynika, że większość z nich, już w tym wieku jest tak przemęczona, że cierpi na migreny, albo biegunki i wymioty przed szkołą. Że nie wspomnę o rosnących statystykach dotyczących samobójstw wśród dzieci, którzy nie radzą sobie z tempem nadanym przez tępych decydentów.
Przerzucam się na oświetlenie ekonomiczne
Nie ma zmiłuj się, w tym roku trzeba przemalować salon. Siedzę więc sobie i szukam inspiracji, znaczy wizualizacji, co by tu najbardziej pasowało. Tak sobie myślę, że jakieś jaśniutkie pastelki, może kość słoniowa; podoba mi się również szary, ale chyba będzie zbyt ponury… Do tego na jedną ścianę coś na przełamanie, może fototapeta? A może jakiś intensywny kolorek? Świeża zieleń… róż (albo raczej fiolet, żeby nie drażnić chłopaków), pomarańcz… czerwony chyba zbyt agresywny… Przeglądając te wizualizacje widzę, że coraz bardziej popularne robi się oświetlenie led, sprawdziłam więc przy okazji taśmy i zasilacze led i muszę powiedzieć, że bardzo potaniały. Kilka lat temu chciałam takie coś puścić w kuchni, ale było zbyt drogie. Teraz tanie może nie jest tanie jak barszcz, ale różnicę widać… Może by więc taką taśmą oświetlić „kontrastującą” ścianę…
Wszystkiego najlepszego
Plany wakacyjne – Mazury?
Ostatnio padła propozycja spędzenia tegorocznych wakacji na Mazurach, nad jakimś zapomnianym jeziorkiem albo wynajęcia jachtu i popływania gdzie dusza zapragnie 🙂 Oczywiście z przerwami, na pogrillowanie na brzegu i na zwiedzanie. Siedzę więc sobie i przeglądam oferty noclegowni i firm wynajmujących jachty.
Jeśli chodzi o noclegownie, nie jest łatwo znaleźć jakąś odludną, bo w Google rządzą te w dużych hałaśliwych, „kurortowych” miejscowościach, a ich chciałabym uniknąć. Nie znam natomiast na tyle dobrze Warmii i Mazur, żebym wiedziała gdzie jest fajnie. Wertuję więc przy okazji blogi i czytam rekomendacje osób, które także szukały jakichś spokojnych, nieskomercjalizowanych miejsc.
W sumie chyba łatwiej jest z wynajmem łodzi i jachtów. Bez trudu można znaleźć firmę czarterującą fajne, nie za duże jachty… Pytanie tylko czy moi mężczyźni poradzą sobie z takim cudeńkiem… Ja już się wkręciłam w temat 🙂 Dla mnie byłaby to absolutna nowość, a ostatnio bardzo mnie ciągnie „na nowe tereny”. W końcu kiedy miałabym próbować nowinek, jak nie teraz? Nie będę czekać, aż w domu zastanie mnie starość 😉
Co do zwiedzania, to chciałabym zobaczyć przy okazji z 2-3 zamki pokrzyżackie. Zawsze mnie fascynowały i zawsze było za daleko, żeby się tam wybrać. Poza Malborkiem, w którym byłam przy okazji wyjazdu nad morze i który mnie zauroczył. A skoro już będę w okolicy, grzechem byłoby się w kilku zamkach nie zatrzymać. Słyszałam, że piękny zamek jest w Ostródzie, a także w Lidzbarku Warmińskim. Ten w Lidzbarku to taki dość wyjątkowy, bo w czasach pokrzyżackich, gdzieś tam przedrozbiorowych, mieszkał tam Krasicki, jako biskup.
Region w każdym bądź razie bardzo ciekawy i słabo przeze mnie poznany, więc trudno będzie wytypować co zobaczymy, bo wszystko by się chciało 😉 Za to na pewno będzie fajnie.


